Wspomnienie o Marku Blichewiczu

„Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych.”
— ks. Jan Twardowski
Po raz pierwszy spotkałam Marka wiele lat temu, gdy byłam jeszcze studentką filologii angielskiej w Warszawie. Marek był wówczas moim wykładowcą – uczył fonetyki. Zapamiętałam go jako człowieka wyjątkowego, nieco ekscentrycznego, a zarazem fascynującego. Mówił powoli, z namysłem, z tym charakterystycznym spokojem, który tak bardzo go wyróżniał. Jego specyficzne poczucie humoru – zawsze z kamienną twarzą – potrafiło rozbawić całe towarzystwo.
Już wtedy czuło się, że to człowiek głęboko refleksyjny, a przy tym niezwykle życzliwy. Choć na zaliczenie dostałam tylko ocenę dobrą, nie miałam żalu – bo Marek był nauczycielem, który uczył nie tylko przedmiotu, lecz także patrzenia na świat z dystansem, spokojem i uśmiechem.
Wiele lat później nasze drogi znów się skrzyżowały – tym razem w innej jednostce Uniwersytetu Warszawskiego, w Szkole Języków Obcych, dziś CNJO, gdzie Marek pracował aż do emerytury. Wtedy byliśmy już kolegami. I właśnie wtedy w pełni zrozumiałam, jak wspaniałym był człowiekiem.
Marek był niezwykle ciepłym i serdecznym kolegą. Zawsze miał czas dla innych – potrafił wysłuchać, doradzić, wesprzeć dobrym słowem, a czasem także podwieźć samochodem, jeśli ktoś potrzebował. W rozmowach zadawał pytania, które pokazywały, że naprawdę słuchał i pamiętał. Interesował się ludźmi, troszczył się o nich, a przy tym wszystkich traktował z taktem i szacunkiem – bez względu na stanowisko czy rolę. Takich ludzi, myślę, jest dziś już bardzo niewielu.
Kochał książki – i chętnie się nimi dzielił. Sam podarował mi kilka z nich. Ale najbardziej zapamiętam jego życzenia. Nikt nie potrafił składać życzeń tak jak Marek – zawsze były najpiękniejsze, przemyślane, pełne ciepła i mądrości.
Świat bez Marka będzie oczywiście trwał dalej. Ale dla mnie – i dla wielu jego przyjaciół i kolegów – ten świat stał się dziś uboższy, cichszy, smutniejszy.
Żegnaj, Marku. Dziękujemy Ci za Twoją dobroć, za Twoją obecność, za Twój spokój i humor, który tak często rozjaśniał nasze dni.
Pogrzeb Marka Blichewicza odbył się 23 października na Cmentarzu Komunalnym Północnym w Warszawie.
Ela Habielska
Z przykrością informujemy, że otrzymaliśmy wiadomość o śmierci Pani mgr Marty Serwatowskiej, emerytowanej anglistki .
Pogrzeb Pani Marty Serwatowskiej odbędzie się 18.10.2024 w kościele Dominikanów (Służew), godz.13.00.

Monika Takeuchi była jedną z pierwszych osób, które zwróciły moją uwagę w Szkole Języków Obcych. Moniki trudno było nie zauważyć, ze względu na jej wyjątkową urodę: burzę rudych loków, klasyczne rysy twarzy, piękny uśmiech, elegancki ubiór. Wciągnęły mnie jej opowieści o podróżach po świecie oraz pracy na brytyjskich i japońskich uczelniach. Bardzo pragnęłam nawiązać bliższą znajomość, ale Monika wydawała się być osobą nieprzystępną. Od kolegów słyszałam wiele historii o jej bezkompromisowości, a także wysokich oczekiwaniach wobec studentów i kolegów. To wszystko mnie onieśmielało. Dzisiaj wiem, że była wyjątkowym nauczycielem, z imponującą wiedzą, umiejętnościami dydaktycznymi i doświadczeniem. Przez wiele lat krążyłam wokół Moniki, ale dopiero po kilkunastu latach odważyłam się na pierwszy krok i podjęłam rozmowę. Nasza znajomość ewoluowała stopniowo, przez lata. Do samego końca poznawałam Monikę i byłam pod wrażeniem jej inteligencji i wiedzy, a zarazem wrażliwości i serdeczności. Ostatni rok jej życia ukazał mi kolejne jej cechy, takie jak dzielność i siłę w nierównej walce z chorobą. W jednej z naszych ostatnich rozmów Monika wyznała mi, że bardzo tęskni za pracą ze studentami. W Szkole Języków Obcych przepracowała 30 lat. Przez wiele lat związana była z wydziałem Italianistyki, a później specjalizowała się w prowadzeniu kursów języka angielskiego o profilu prawniczym na najwyższych poziomach zaawansowania. Była dumna ze swojej książki dedykowanej studentom wydziału Prawa: English in Legal Context wydanej przez PWN.
Jej śmierć napełniła mnie głębokim smutkiem i uświadomiła mi, że niektórzy ludzie są niezastąpieni. Monika Takeuchi zmarła 18 października 2023 roku i została pochowana 3 listopada na cmentarzu Stare Powązki.
Ela Habielska
Dyrekcja i pracownicy Centrum Nauczania Języków Obcych z wielkim żalem żegnają naszą koleżankę, długoletnią wykładowczynię języka angielskiego w naszej jednostce. Zostanie w naszej pamięci.
Krystyna Więcko jako długoletni pracownik Szkoły Języków Obcych Uniwersytetu Warszawskiego była przez wiele lat związana z Wydziałem Resocjalizacji oraz z Wydziałem Prawa. Była wspaniałą anglistką, solidną, mądrą, zawsze znakomicie przygotowaną do zajęć, stale uczącą się i rozwijającą. Chętnie angażowała się w różne prace na rzecz Szkoły, np. przygotowując materiały dla studentów do wykorzystania przez innych nauczycieli, była współautorką skryptu dla studentów Prawa. Umiała znakomicie współpracować w zespole. Zawsze można było na Nią liczyć.
Była osobą niezwykle uczynną, ciepłą, uśmiechniętą, nigdy z nikim w konflikcie. Wszyscy postrzegali ją jako bardzo dobrą koleżankę, zawsze słuchającą innych z uwagą, sprawiedliwą, uczciwą i życzliwą dla innych. Była bardzo skromna i dzielna, uspołeczniona i wrażliwa. Po odejściu z pracy utrzymywała stały kontakt, przychodziła na spotkania świąteczne, była na 60. urodzinach Szkoły.
Krystynę Więcko zapamiętamy jako wyjątkową osobę, pogodną, serdeczną, zawsze elegancką. Koleżanki i Koledzy, którzy z nią współpracowali, podkreślali z uznaniem jej kompetencje dydaktyczne, wysoką kulturę osobistą i koleżeńskość. Jej tak wczesne odejście napełnia smutkiem, to wielka strata dla społeczności SzJO.

Drodzy Angliści,
informuję, że w środę 30 sierpnia odbędzie się pogrzeb emerytowanego pracownika SzJO, anglistki, p. mgr Krystyny Więcko. O godzinie 13.00 rozpocznie się pożegnanie w domu pogrzebowym na Powązkach Wojskowych, a o godzinie 14.30 pogrzeb – VI brama Stare Powązki.
Andrzej Dąbrowski

Panią Zofię Błaszczyk poznałam dawno temu, gdy zaczęłam pracować w naszej szkole.
Pewnego dnia po raz pierwszy zaprosiła mnie na Imieniny, które zawsze obchodziła uroczyście 15 maja. Pamiętam bardzo dobrze swoje zaskoczenie, gdy wchodząc do Jej mieszkania, w salonie zamiast cioć, wujków, kuzynów i kuzynek zgromadzonych wokół stołu, obok Pani Zofii zobaczyłam Jej przyjaciela księdza Jana Twardowskiego, Zygmunta Broniarka, dziennikarza, felietonistę, znającego 8 języków poliglotę oraz Ryszarda Rembiszewskiego, pana Lotto, polonistę i kolegę Pani Zofii z liceum Władysława IV, gdzie podjęła pracę zaraz po ukończeniu studiów.
Z okazji Imienin w maju i Urodzin we wrześniu Pani Zofia otwierała gościnne progi Swego domu przy ulicy Zwycięzców na Saskiej Kępie. A na tych Imieninach lub Urodzinach oprócz już Wymienionych gościli – przybyli z daleka i z bliska – ambasadorzy, dziennikarze, byli uczniowie – klasy z Liceum Władysława IV na Pradze, liczni absolwenci Uniwersytetu Warszawskiego: dyplomaci, pracownicy ambasad, naukowcy, profesorowie, doktorzy i doktoranci UW, stypendyści, nauczyciele języka angielskiego oraz innych przedmiotów, urzędnicy niższej i wyższej rangi, prezydenci i wiceprezydenci miast etc., etc. Pani Zofia wszystkich znała po imieniu, a znakomitą większość uczyła. W maju przychodzili z naręczami tulipanów, konwalii, bzów. Były autorskie poematy o Zofii, własnoręcznie wypisane na ozdobnych laurkach, uroczyście odczytane. Były gitary, wino i śpiew.
Pozwólcie mi zacytować Zygmunta Broniarka:
“Jeżeli już mowa o paniach, to nie sposób nie wspomnieć o pewnej…anglistce. To Zofia Błaszczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, żona redaktora naczelnego pisma ,,Ambasador”, Stanisława Błaszczyka. Jestem oto świadkiem sceny następującej. Stoimy z panią Zofią, z profesorem Longinem Pastusiakiem, z właścicielem Hotelu ,,Pekin” (nomen omen) we Władysławowie, panem Pawłem (…)i z jego żoną. Nagle podchodzi do stolika młody mężczyzna, wita się z panią Zofią i mówi: ,,Pani Profesor, ileż ja Pani zawdzięczam!”. Co się okazuje? Ten młody człowiek to jej student, Roman Smogorzewski, dziś Prezydent Miasta Legionowo. To między innymi dzięki pani Zofii – i oczywiście własnym talentom – pan Roman może pełnić taką funkcję. I choć pani Zofia nie lubi o tym opowiadać, jest ona w sensie nie tylko NAUCZANIA, ale przede wszystkim NAUCZENIA angielskiego, współtwórcą wielu przedstawicieli młodych polskich elit.”
Pani Zofia kochała życie, podróże, Sopot, muzykę klasyczną i Filharmonię Warszawską, ale przede wszystkim ludzi. Umiała dostrzec drugiego człowieka, nim się zachwycić; w każdej osobie widziała postać wybitną, wyjątkową, wspaniałą. O sobie nie mówiła zbyt wiele. Potrafiła tworzyć przyjacielskie więzi i utrzymywała je latami. Pamiętała o imieninach, urodzinach, rocznicach przyjaciół i znajomych, wysyłając setki kart i prezencików. Gromadziła wokół Siebie mnóstwo ludzi.
Przez lata znajomości była obecna także i w moim życiu, co jest dla mnie bardzo ważne.
Odeszła 8 kwietnia 2020 roku. Z powodu pandemii w pogrzebie wzięła udział tylko najbliższa Rodzina. 16 kwietnia 2020 Pani Zofia spoczęła na Wojskowym Cmentarzu Powązkowskim.
Małgosia
Z wielkim żalem informujemy o śmierci mgr Marty Osiak, wieloletniego pracownika Szkoły Języków Obcych Uniwersytetu Warszawskiego, lektorki języka angielskiego. Pani Marta Osiak cieszyła się ogromną sympatią Koleżanek i Kolegów ze Szkoły Języków Obcych, była też bardzo lubiana i ceniona przez studentów. Jej praca wykonywana zawsze na najwyższym poziomie oraz jej pełna życzliwości postawa pozostaną w naszej pamięci.
8.04.2021